Volkswagen Bulli to popularna w Niemczech nazwa VW Transportera T1, który zadebiutował w 1950 roku. W Polsce często nazywany był po prostu „ogórkiem” ze względu na charakterystyczne gabaryty. Był to bowiem van o zachwycająco prostym designie, który do dnia dzisiejszego posiada szeroką rzeszę fanów na całym świecie. Był produkowany aż do 1967 roku, kiedy to Bulliego zastąpił Volkswagen Typ 2 Transporter T2.
Na niedawnym Salonie Samochodowym w Genewie Volkswagen zaprezentował koncepcyjne auto, które stylistyką nawiązuje do kultowego Transportera T1. Auto wzbudziło bardzo duże zainteresowanie wśród zgromadzonych na pokazie, zresztą nic dziwnego, bowiem producenci zastosowali naprawdę innowacyjne technologie. Bulli napędzany jest silnikiem elektrycznym, posiada sześć miejsc, a wentylacją i wszelkimi multimediami sterujemy za pomocą iPada! O system audio zadbała firma Fender, znana miłośnikom gitar i wzmacniaczy. Oprócz tego, samochód otrzymał diodowe oświetlenie, a silnik elektryczny posiada moc 115 KM i moment obrotowy 270 Nm i zasilany jest baterią litowo-jonową o maksymalnej pojemności 40 kWh. Pozwala to na pokonanie 300 kilometrów. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h wynosi 11,5 sekundy, a prędkość maksymalna – 140 km/h (zastosowano elektroniczny ogranicznik).
Oprócz tego Volkswagen przewidział dla tego modelu dwa silniki benzynowe, o pojemności 1.0 i 1.4. Wymiary prototypu to: długość 3,99 m, szerokość 1,75 m i wysokość 1,70 m. W środku znajdziemy dwa rzędy siedzeń po trzy (dzięki temu sześć osób może podróżować jednocześnie), a gdy złożymy tylną kanapę będziemy mieli do dyspozycji 1 600 litrów przestrzeni bagażowej. Poza tym, twórcy konceptu nawiązują do legendarnego T1, ponieważ kilkoma ruchami możemy zamienić kanapy w przestronne łóżko. To wszystko sprawia, że Bulli może stać się idealną propozycją dla ludzi lubiących weekendowe wypady za miasto.
Powstaje teraz pytanie czy zaprezentowany Volkswagen Bulli wejdzie do seryjnej produkcji. Wiele wskazuje na to, że tak. Świadczą o tym chociażby dojrzałe kształty vana, a także fakt, że stanowi on już drugi retro-model VW. Dodatkowo, od pewnego czasu koncern sukcesywnie zapełnia wszelkie luki w ofercie modeli – może i w tym wypadku też tak będzie?